-Dlaczego?-wykrzyczała mi prosto w twarz, gdy tylko mnie ujrzała.Patrzyła na mnie wściekle, a zarazem z jej oczu bił smutek i chłód, który zawładnął moim ciałem.
-Dlaczego, co?-zmarszczyłam brwi i nachyliłam się w jej stronę.Kobieta miała rozczochrane włosy, oczy opuchnięte od płaczu oraz popękane wargi.Ubrana była w rozciągniętą bluzę i spodnie, które oblepione były brudem i jakimiś mało znanymi mi substancjami.
-Dlaczego GO nie powstrzymasz?-z oczu kapały jej wielkie łzy.
-Kogo?!-wykrzyczałam kompletnie bezradna.Ze zdenerwowania zaczęłam bawić się bransoletką, która od zawsze widniała na moim nadgarstku.Gdy pytałam o nią mamę, zbywała mnie mrucząc coś pod nosem nie do końca zrozumiale.
-Verden.-powiedziała, a ja zamilkłam.Potem obraz zamigotał i nastała ciemność.
╰☆╮
Blane.
Do pokoju wpadały delikatne promyki słońca.Usiadłam na łóżku i zmrużyłam oczy patrząc na mężczyznę.
-Musisz tak krzyczeć?-zapytałam wściekła.Ubrałam włochate kapcie i podeszłam do fioletowej toaletki.Tak wiem, księżniczka i włochate kapcie.
-Jeśli próbuje Cię obudzić na spokojnie nic sobie z tego nie robisz.- popatrzyłam na jego odbicie w lustrze.Boże, jak ten człowiek działał mi na nerwy.Był jak zwykle elegancki i tylko jego bujna czupryna nie pasowała do tej całej maski wytworności.Gdzieś tam w środku czaił się niegrzeczny chłopczyk, którego Blaine nie chciał wypuścić ze swojego wnętrza na światło dzienne.Był dużo starszy ode mnie.Dzieliło nas 7 lat i jak się domyślałam, chłopak traktował mnie jak dziecko.
Zignorowałam jego uwagę i zmieniłam temat.
-Gdzie jest Clary?-mruknęłam przeczesując długie, czarne włosy.
-Przygotowuje śniadanie, więc wysłała mnie do wyrwania Cię z twych marzeń.
Zmrużyłam oczy.
-A dlaczego nie Telyn?-szczerze wolałabym moją rozkapryszoną młodszą siostrzyczkę od tego wrednego...Ugrr. Dostrzegłam ten mały, złośliwy uśmieszek, który wypełznął na usta mojego "towarzysza".
Nienawidzę Go.
-Pewnie, cały zamek chciałby słyszeć waszą kłótnie z samego rana.To byłoby wręcz fantastyczne.-prychnął i oparł się o drzewną futrynę.Obserwował każdy ruch grzebienia, przesuwającego się po moich włosach.
-Też nie cieszę się na twój widok.-dodał, a ja zagryzłam wargi aby nie rzucić jakąś uwagą, której później bym najprawdopodobniej żałowała.
-Ubierz się i zejdź na śniadanie.Twoi rodzice mają dzisiaj gości.Posłańcy Wyroczni oczekują, że się z nimi spotkasz.
-Posłańcy...kogo?-uniosłam brwi i zaczęłam wcierać waniliowy balsam w pieczącą skórę, która zdarła się po lekcjach jazdy konnej.
-Posłańcy Wyroczni, to czarodzieje i słudzy Wyroczni.Podobno chcą ci coś przekazać.A teraz doprowadź się do porządku, bo nie mogę na ciebie patrzeć.-uśmiechnął się triumfalnie.
-Dupek.-zacisnęłam pięści i patrzyłam na zamykane przez niego drzwi.
-Ubierz coś ładnego, bo to nie byle kto.-dorzucił i wyszedł.
╰☆╮
Powoli i cicho schodziłam do jadalni licząc każdy marmurowy schód na którym stawałam.Byłam trochę zdenerwowana i przygryzałam co chwilę wargę, mocno trzymając się poręczy. Blane kazał ubrać mi się elegancko, więc wybrałam piękną sukienkę o dopasowanej górze i kloszowanym dole o niebieskim kolorze przeszytym prześwitującym, kremowym materiale.Według mnie wyglądałam całkiem ładnie i na pewno gustownie.
Na jednym wydechu weszłam do bogato zdobionego salonu i spojrzałam na zgromadzonych tam gości.
-Witam.-powiedziałam i przykleiłam sztuczny uśmieszek na usta oraz zasiadłam obok swojej młodszej siostry.
-Miło Cię poznać Suzanno.- odezwał się jeden z trzech nieznanych mi mężczyzn.Najwyższy z nich i jak mi się zdawało, ich Lider. Spojrzał niepewnie na moją matkę, a ona ty kiwnęła głową w moją stronę głową.
Mulat splótł palce rąk ze sobą i podparł się na łokciach, opierając o mahoniowy stół.
-Jesteś Wybraną.Identyczna jak w przepowiedni. Dwenhwayfar przynieś księgi.-zwrócił się do czarodziejki, która była dla mnie jak ciotka.
-Jesteś Nią.Naszą nadzieją, Suzanno.
Na jednym wydechu weszłam do bogato zdobionego salonu i spojrzałam na zgromadzonych tam gości.
-Witam.-powiedziałam i przykleiłam sztuczny uśmieszek na usta oraz zasiadłam obok swojej młodszej siostry.
-Miło Cię poznać Suzanno.- odezwał się jeden z trzech nieznanych mi mężczyzn.Najwyższy z nich i jak mi się zdawało, ich Lider. Spojrzał niepewnie na moją matkę, a ona ty kiwnęła głową w moją stronę głową.
Mulat splótł palce rąk ze sobą i podparł się na łokciach, opierając o mahoniowy stół.
-Jesteś Wybraną.Identyczna jak w przepowiedni. Dwenhwayfar przynieś księgi.-zwrócił się do czarodziejki, która była dla mnie jak ciotka.
-Jesteś Nią.Naszą nadzieją, Suzanno.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tum,tum,tum ,tum. Pierwszy rozdział napisany i mam nadzieję, że nie zanudziłam c: